Mówią, że indyjska kuchnia jest jedyna w swoim rodzaju. Coś w tym musi być. Choć ja osobiście, z całej masy kulinarnych rozmaitości wspominam najlepiej „Hello to the Queen” – prosty deser na bazie lodów, bananów, czekolady, kruszonych ciastek i orzechów. I o tym wprost fenomenalnym smakołyku napiszę dziś!
Czytaj więcej…
Chcesz wiedzieć ile może kosztować dłuższa podróż po Azji południowo-wschodniej? Planujesz wybrać się tam, ale nie wiesz jakiej ilości pieniędzy potrzebujesz? Jaki dzienny budżet przyjąć? A może chcesz się dowiedzieć jak zarządzać wydatkami w czasie podróży? W tym artykule postaramy się odpowiedzieć na te i inne pytania dotyczące budżetowania. Podamy konkretne liczby i przykłady – analizując nasz 7-miesięczny pobyt w Azji.
Czytaj więcej…
Wybierając się gdzieś dalej, warto pomyśleć o tym, w jaki sposób zdobyć walutę kraju docelowego tak, by jak najmniej stracić na różnicach kursów i odpowiednio zabezpieczyć się na wypadek kradzieży. W tym poście postaramy się podpowiedzieć, jak optymalnie zarządzać środkami płatniczymi na wyjeździe, gdzie wymieniać pieniądze, jaką kartę wybrać i na co zwrócić uwagę przed założeniem konta walutowego. Opiszemy także nasz własny – sprawdzony jak dotąd – sposób zarządzania pieniędzmi w podróży.
Czytaj więcej…
Aby odpocząć trochę od upałów panujących w południowych Indiach, wybraliśmy się do Munnaru – miejsca słynnego z najwyżej położonych plantacji herbaty na świecie. I choć samo miasto jest raczej głośne, zatłoczone i mało interesujące, można stad wybrać się na kilka dziennych wycieczek po okolicy. My, korzystając z tej okazji, postanowiliśmy przejść się na jednodniowy trekking i zdobyć najwyższy, dostępny turystycznie szczyt południowych Indii – Misapouli 2646m n.p.m. (wyższy od niego zaledwie o 50 metrów szczyt Anamudi, położony na terenie Eravikulam National Park, nie jest dostępny dla turystów ze względów ochrony przyrody od ponad 5 lat).
Czytaj więcej…
Niewiele jest takich miejsc w Indiach, w których tak naprawdę można odpocząć i kompletnie uciec od zgiełku zatłoczonych miast, ulicznego gwaru, tłoku, syfu i śmierdzących ulic. Hampi – niewielka miejscowość położona w stanie Karnataka, w południowych Indiach – to nasz number one na liście top destinations in South India. I choć jest to miejsce typowo „kontynentalne” – z rozwiniętą infrastrukturą przygotowaną specjalnie pod zachodnich turystów – warto zatrzymać się tu na dłużej.
Czytaj więcej…
Wybierając się na dłuższe trekkingi w przeróżne góry świata, najczęściej zabieraliśmy kompletny zapas jedzenia ze sobą. Odwiedzane przez nas rejony były zwykle niezamieszkałe. Z tego względu, musieliśmy opracować dobry system pakowania, który umożliwiał nam załadowanie do plecaków produktów potrzebnych na – co najmniej – 12 dni akcji górskiej (urozmaicona dieta bez specjalnych udziwnień – o tym jednak innym razem…)
Problem pojawił się w momencie, gdy zaczęliśmy planować znacznie dłuższe wędrówki – zupełnie niezależnie – w rzadziej odwiedzane rejony Himalajów (Indie, Nepal). Na trekach musieliśmy liczyć się nie tylko z każdym zabranym ze sobą gramem, ale również – a może i przede wszystkim – z wartością odżywczą produktów spożywczych. Przed wyruszeniem w góry długo optymalizowaliśmy nasz jadłospis, zastanawiając się co zabrać ze sobą, aby utrzymać zbilansowaną dietę, nie obciążając jeszcze bardziej naszych plecaków. Rozwiązaniem okazało się wykorzystanie lokalnych produktów „spod lady” – niedrogich i dostępnych prawie w każdej górskiej wiosce – które można łatwo przechowywać i przygotować w prosty sposób (bez gotowania).
Czytaj więcej…
Szósty odcinek z naszej podróży „Azja na lajcie”. Zmieniamy kraj, tym razem nadajemy z Nepalu: dwunastodniowy trekking wokół Dhaulagiri.
Obszar Manaslu należy do tzw. restricted areas, terenów na których dozwolony jest jedynie zorganizowany ruch turystyczny. I choć w rejony doliny Budhi Gandaki oraz doliny Tsum wybrać można się jedynie z nepalskim przewodnikiem, my postanowiliśmy zrobić ten trekking niezależnie.
Omijanie checkpost’ów wydawało się proste. Trekking rozpoczęliśmy jednak po sezonie, w grudniu. Na szlaku spotkaliśmy kilku schodzących turystów, ale nikt nie wybierał się już do góry. Nie było więc jak wmieszać się w „turystyczny tłum”, ponieważ zbyt rzucaliśmy się w oczy. I choć z internetowych relacji jasno wynikało, że kilka osób pokonało tę trasę indywidualne bez większych problemów, miejscowi zgodnie twierdzili, że tym razem bez przewodnika nie przejdziemy.
Czytaj więcej…
Trekking wokół Manaslu zajął nam zaledwie 11 dni. Marsz skończyliśmy w wiosce Dharapani – położonej na szlaku prowadzącym wokół masywu Annapurny – zdecydowanie wcześniej niż początkowo mieliśmy w planach. Pozostało pytanie: Co robić dalej?! W Nepalu mogliśmy zostać jeszcze jakiś czas, a w górach spędzić przynajmniej tydzień. Za zostaniem przemawiały również ważne, niesprawdzone wcześniej permity – zachowane po trekkingu wokół Dhaulagiri (wystarczyła lekka, prawie niezauważalna modyfikacja dat na kartach TIMS i wzbogacenie naszej trasy o kolejny odcinek Marpha – Beshisahar). Były również powody przemawiające „przeciw”. Nie mieliśmy ochoty kontynuować trekkingu akurat wokół Annapurny. Kiepsko staliśmy z zapasem sił po wyczerpującym ‚biegu’ przez Manaslu Conservation Area. No i najważniejszy – nie mieliśmy już przy sobie pieniędzy, ponieważ w Sumdo oddaliśmy guide’owi nasze ostatnie rupie… Pieniądze udało się dość szybko załatwić (zjazd jeepem do najbliższego ATM-u w Besisahar i powrót do Dharapani jeszcze tego samego dnia). Dlatego też odrzuciliśmy wszystkie powody, dla których ‚lepiej nie’ … I tak właśnie znaleźliśmy się na najpopularniejszym szlaku w Nepalu – wokół Annapurny.
Czytaj więcej…
Piąty odcinek z naszej podróży „Azja na lajcie”: Dziesięciodniowy trekking w rzadko odwiedzanych Himalajach Garhwalu.