menu +

Wybierając się na dłuższe trekkingi w przeróżne góry świata, najczęściej zabieraliśmy kompletny zapas jedzenia ze sobą. Odwiedzane przez nas rejony były zwykle niezamieszkałe. Z tego względu, musieliśmy opracować dobry system pakowania, który umożliwiał nam załadowanie do plecaków produktów potrzebnych na – co najmniej – 12 dni akcji górskiej (urozmaicona dieta bez specjalnych udziwnień – o tym jednak innym razem…)

Problem pojawił się w momencie, gdy zaczęliśmy planować znacznie dłuższe wędrówki – zupełnie niezależnie – w rzadziej odwiedzane rejony Himalajów (Indie, Nepal). Na trekach musieliśmy liczyć się nie tylko z każdym zabranym ze sobą gramem, ale również – a może i przede wszystkim – z wartością odżywczą produktów spożywczych. Przed wyruszeniem w góry długo optymalizowaliśmy nasz jadłospis, zastanawiając się co zabrać ze sobą, aby utrzymać zbilansowaną dietę, nie obciążając jeszcze bardziej naszych plecaków. Rozwiązaniem okazało się wykorzystanie lokalnych produktów „spod lady” – niedrogich i dostępnych prawie w każdej górskiej wiosce – które można łatwo przechowywać i przygotować w prosty sposób (bez gotowania).

Czytaj więcej…

Obszar Manaslu należy do tzw. restricted areas, terenów na których dozwolony jest jedynie zorganizowany ruch turystyczny. I choć w rejony doliny Budhi Gandaki oraz doliny Tsum wybrać można się jedynie z nepalskim przewodnikiem, my postanowiliśmy zrobić ten trekking niezależnie.

Omijanie checkpost’ów wydawało się proste. Trekking rozpoczęliśmy jednak po sezonie, w grudniu. Na szlaku spotkaliśmy kilku schodzących turystów, ale nikt nie wybierał się już do góry. Nie było więc jak wmieszać się w „turystyczny tłum”, ponieważ zbyt rzucaliśmy się w oczy. I choć z internetowych relacji jasno wynikało, że kilka osób pokonało tę trasę indywidualne bez większych problemów, miejscowi zgodnie twierdzili, że tym razem bez przewodnika nie przejdziemy.

Czytaj więcej…

Trekking wokół Manaslu zajął nam zaledwie 11 dni. Marsz skończyliśmy w wiosce Dharapani – położonej na szlaku prowadzącym wokół masywu Annapurny – zdecydowanie wcześniej niż początkowo mieliśmy w planach. Pozostało pytanie: Co robić dalej?! W Nepalu mogliśmy zostać jeszcze jakiś czas, a w górach spędzić przynajmniej tydzień. Za zostaniem przemawiały również ważne, niesprawdzone wcześniej permity – zachowane po trekkingu wokół Dhaulagiri (wystarczyła lekka, prawie niezauważalna modyfikacja dat na kartach TIMS i wzbogacenie naszej trasy o kolejny odcinek MarphaBeshisahar). Były również powody przemawiające „przeciw”. Nie mieliśmy ochoty kontynuować trekkingu akurat wokół Annapurny. Kiepsko staliśmy z zapasem sił po wyczerpującym ‚biegu’ przez Manaslu Conservation Area. No i najważniejszy – nie mieliśmy już przy sobie pieniędzy, ponieważ w Sumdo oddaliśmy guide’owi nasze ostatnie rupie… Pieniądze udało się dość szybko załatwić (zjazd jeepem do najbliższego ATM-u w Besisahar i powrót do Dharapani jeszcze tego samego dnia). Dlatego też odrzuciliśmy wszystkie powody, dla których ‚lepiej nie’ … I tak właśnie znaleźliśmy się na najpopularniejszym szlaku w Nepalu – wokół Annapurny.

Czytaj więcej…

Długo zastanawialiśmy się – jeszcze na etapie planowania podróży, parę miesięcy przed przyjazdem do Nepalu – jaki trekking wybrać. W grę wchodziła tylko i wyłącznie opcja budżetowa, zależało nam na tym, aby tym razem wydać jak najmniej, co znacznie ograniczało dostępne możliwości wyboru trekkingu. W Nepalu w wielu rejonach (tzw. restricted area), takich jak Dolpo, Manaslu, Makalu, czy Kanczendzanga nie można legalnie zorganizować trekkingu na własną rękę – bez pomocy agencji, wsparcia porterów i bez guide’a. Do tej pory ograniczenia zostały zniesione w rejonie Annapurny, Langtangu i Solukhumbu (Everestu). Jeśli chcemy wybrać się w mniej uczęszczany rejon, musimy zapłacić znacznie więcej.Podróżnicy, których cele zwykle warunkuje budżet, wybierają najczęściej trekkingi w Langtang, rejonie Everestu, popularny szlak wokół Annapurny, bądź też wokół – leżącego w jej sąsiedztwie – masywu Dhaulagiri. My zdecydowaliśmy się na ten trzeci rejon z kilku powodów. Trekking uznawany jest za trudny, wybiera się tam stosunkowo niewiele osób, a po drodze, przy okazji, zdobyć można prosty trekkingowy (oficjalnie sklasyfikowany przez Nepal Mountaineering Association jako expedition peak) sześciotysięczny szczyt Dhamus (6013 m n.p.m.).

Czytaj więcej…

TOP