Dość spontanicznie wybraliśmy się na kolejny trekking – tym razem w Himalaje Gahrwalu, położone w stanie Uttarakhand, na północny wschód od Delhi. Naszą bazą wypadową stał się Rishikesh. Ponieważ nie mieliśmy dopracowanego planu, parę dni zajęło nam przygotowanie się do trekkingu. Długo nie mogliśmy się zdecydować, gdzie dokładnie pojedziemy i jaką trasę chcemy obrać. Ostatecznie przeważyła możliwość szybkiego i bezpośredniego dojazdu z Rishikeshu do miejsca startowego oraz nieskomplikowany powrót.
Wybór padł na rejon lodowca Khatling i Phatling – częściowo opisany w popularnym przewodniku Lonely Planet. Postanowiliśmy kontynuować trasę Shipton’a i Tilman’a – eksploatatorów, którzy w 1934 roku przeprowadzili trudny technicznie trawers przez góry do trzech świętych miejsc kultu: Gangotri, Badrinath i Kedarnath. Naszym celem było przejście z wioski Guttu przez pięciotysięczną przełęcz Mayali Pass właśnie do Kedarnath i dalej do Gaurikund.
Ponieważ trekking miał być ‚easy’, a do przekroczenia mieliśmy zaledwie dwie wysokie przełęcze, zlekceważyliśmy przygotowania. (Przecież trekking opisany w LP nie może być trudny!) I w taki oto sposób – z wypchanymi po klapy plecakami, jedynie z ogólnym schematem trasy i opisem z przewodnika LP w ręku – ruszyliśmy w góry…
Trekking okazał się nie lada wyzwaniem. Zaskoczyła nas wymagająca kondycyjnie i jednocześnie trudna orientacyjnie trasa, brak wyraźnych ścieżek, liczne osuwiska, a także wyczerpujące, strome – i nie kończące się – podejścia. W górach niemalże codziennie padało, a tuż przed południem – każdego dnia bez wyjątku – niebo zasnuwały gęste chmury – pozbawiając nas widoczności. W rododendronowych lasach – o czym przekonaliśmy się dotkliwie na własnej skórze – grasowały stada białych, dzikich małp, śnieżne pantery oraz misie! A opis z naszego przewodnika był – UWAGA – totalnie niezgodny z prawdą i w rzeczywistości zupełnie nieprzydatny! Mimo to udało nam się zrealizować zamierzony plan i przejść trasę w całości z Guttu do Gaurikund (a finalnie nawet dalej, do następnej wioski – Sonprayag) w 9 dni.
Trasę tą polecamy jedynie doświadczonym górołazom. Poniżej garść informacji praktycznych, szczegółowy opis oraz mapa – wszystko, co potrzebne do przejścia trekkingu ‚naszymi śladami’.
Informacje praktyczne
- Zarówno dojazd i powrót z trekkingu jest nieskomplikowany. Z Rishikeshu (Yatra Bus Station) odjeżdża codziennie bezpośredni autobus do Guttu o godzinie 3.15 am (bilet 250 Rs/ osoba – ok. 13 zł). Można również jechać autobusem z przesiadką w Gaurikund o 3:45 am (bilet do Gaurikund 170 Rs/ osoba – 9 zł + bilet do Guttu 40 Rs/ os.) Podróż trwa około 8 godzin. Autobus powrotny do Rishikeshu złapiemy w wiosce Sonprayag (kiedyś droga jezdna prowadziła już z Gaurikund, ale zabrała ją rzeka), pierwszy o 6.30 am, następny o 7.00 am. Podróż trwa łącznie ok. 10 godzin.
- Sezon trekkingowy w tej cześć himalajów trwa od maja do czerwca (kiedy kwitną rododendrony) oraz od września do końca października. Niezależnie od pory roku, pogoda zwykle nie jest dobra – warto zabrać ze sobą parasol (są to najbardziej deszczowe góry, jakie kiedykolwiek udało nam się odwiedzić).
- Schematyczną mapę terenu (kolorowa broszura) można otrzymać w Uttarakhand Tourist Office np. w Delhi (Connaught Place – Suite 102, Indraprakash Bldg, 21 Barakhamba Rd). Podobny schemat dostępny jest także na stronie GMVN (tutaj). Centralne biuro Tourist Office znajduje się w Dehradun, podobnie jak lokalny klub górski – Nehru Mountaineering Institute (baza informacji na temat trekkingów w Garhwalu). Lepszą mapę terenu można zdobyć w biurach rządowej organizacji Survey of India (www.surveyofindia.gov.in) lub kupić w księgarni podróżniczej jeszcze przed wyjazdem, w Europie.
- Wybierając się na ten trekking warto poszukać – dla pewności – aktualnych informacji oraz zdjęć przynajmniej z kilku różnych źródeł i z przymrużeniem oka traktować opis z Lonely Planet (nam wydaje się, że autor nigdy tam nie był, a jedynie polegał na relacji miejscowych przewodników). Trasa ta dynamicznie się zmienia, nowych osuwisk przybywa i być może w kolejnym sezonie również nasz opis trzeba będzie uaktualnić.
- W sezonie jesiennym na trekking – naszym zdaniem – nie ma potrzeby zabierania szpeju. Natomiast w maju, gdy na przełęczach leży jeszcze zwykle sporo śniegu, mogą przydać się raki i czekan.
- W Kedarnath dowiedzieliśmy się, że trekking przez jezioro Masar Tal do Vasuki Tal wymaga specjalnego zezwolenia, choć informacji tej, nie udało nam się potwierdzić w internecie. Stacjonujący w obozie policjanci – w ramach uznania naszego ‚wyczynu’ (very hard, very dangerous) – puścili nas tym razem bez komplikacji. O zezwolenie najlepiej pytać w siedzibie rządowej agencji trekkingowej G.M.V.N. (www.gmvnl.com) w Delhi, Rishikeshu, Haridwarze lub Dehradun.
- W Rishikeshu polecamy nocleg w Sheela Mohan Guest House, niedaleko Laxman Jhula – ceny od 300 Rs/noc za double room – ok. 15 zł). Niesamowity klimat: przytulne pokoje, wspólny salon z zawieszoną na suficie bujanką, ogólnodostępna lodówka, szybki internet, laundry service, a tuż obok dobrze wyposażony supermarket z importowaną, zachodnią żywnością, gdzie można zrobić zakupy przed wyruszeniem na trekking. Dostaniemy tu: kaszę kus kus, makaron, kostki rosołowe, sos do spaghetti, owsiankę, bakalie, musli, masło orzechowe, słodycze i inne przydatne produkty. Guest house nie ma strony internetowej, znajduje się jednak zaraz obok bardzo popularnego hostelu dla backpakersów: Shiv Shakti Guesthouse(http://shivshaktiguesthouse.co.in) dlatego całkiem łatwo go namierzyć.
- W Rishikeshu nie znaleźliśmy nigdzie kartuszy gazowych. Na stacji benzynowej można nabyć za to bez problemu paliwo do kuchenek benzynowych.
- Trasa ta jest mało popularna i na szlaku nie ma infrastruktury turystycznej (Tourist Rest Housy w Reeh i Gangi to zapuszczone rudery), dlatego trzeba zabrać ze sobą potrzebny prowiant i sprzęt biwakowy. My na miejscu nie spotkaliśmy w zasadzie nikogo, nie licząc miejscowych pasterzy. Ludzie żyjący w dolinie znają tylko język Urdu, więc nie dogadamy się tutaj z nikim po angielsku. W dodatku ku naszemu zawstydzeniu, każda mijana po drodze osoba prosiła nas – wykonując zamaszyste gesty – o coś do jedzenia, dlatego nie ma co liczyć na to, że w wiosce uda nam się coś zjeść…
- W górach grasują zwierzęta: niedźwiedzie i śnieżne pantery (miejscowi chodzą z kałachami). My na własne oczy widzieliśmy misia – na szczęście przeszukiwał łąki jakieś 100m poniżej naszego obozu, więc po prostu zwinęliśmy się z biwaku czym prędzej!
- Na szlaku nie używaliśmy środków do uzdatniania wody, korzystaliśmy z bocznych dopływów rzeki, a całą trasę pokonaliśmy bez najmniejszych problemów żołądkowych.
- Przed wyruszeniem na trekking warto sprawdzić jaka jest aktualna sytuacja, w zalanej w czerwcu 2013 roku, dolinie rzeki Mandakini. Miejscowości, położone w tej dolinie, zostały kompletnie zniszczone w trakcie powodzi (więcej informacji znaleźć można w naszym fotoreportażu „Powódź w Kedarnath – pierwsza taka tragedia w Indiach”). Nie znajdziemy tu sklepów ani hosteli, nawet wioska Kedarnath – najpopularniejsze miejsce pielgrzymkowe w Garhwalu – jest w tej chwili opustoszała. Zniszczona została również droga pielgrzymkowa, a nowa ścieżka – poprowadzona drugim zboczem doliny- jest w trakcie budowy (da się przejść). Obecnie na trasie Gaurikhund – Kedartnath znajdują się dostępne dla pielgrzymów campy jednostek rządowych. W trzech z nich: Ketharnath, Rumbaka i w odległości 6 km od Gaurikund można nieodpłatnie zanocować i stołować się zupełnie za darmo – nie wiadomo jednak, jak długo służby policyjne będą tam stacjonować.
Szczegółowy opis trasy
Nasza trasa prowadziła
w górę rzeki Bhilan Ganga, przez przełęcz Mayali do doliny rzeki Mandakini. Trekking rozpoczęliśmy z niewielkiej miejscowości
Guttu, odwiedzając po drodze kilka mniejszych wiosek –
Reeh, Gangi i
Deordi. Po kilku dniach dotarliśmy do lodowca
Khatling, skąd boczną doliną przeprawiliśmy się przez góry, mijając jeziora
Masar Tal i
Vasuki Tal do
Kedarnath, Gaurikund, Sonprayag.Dzień 1 Guttu - Reeh
10.5km, 4h 30min, 780m podejścia
Startujemy z wysokości 1537 m n.p.m. Z parkingu w Guttu (przystanek autobusu) kierujemy się szutrową drogą – od razu w lewo, omijając centrum miejscowości. Idziemy prawą orograficznie stroną rzeki Bhilan Ganga, wspinając się łagodnym trawersem pod górę. Po ok. 4h docieramy do wioski Reeh (2060 m). Odcinek ten liczy 10,5 km. W wiosce znajduje się GMVN Tourist Rest House – jedyne dogodne miejsce biwakowe w okolicy (nocleg w dormitorium – 100 Rs / osoba; rozbicie namiotu – 150 Rs). Obiekt obecnie jest w bardzo złym stanie technicznym i często bywa – nawet w szczycie sezonu – po prostu zamknięty.
Dzień 2 Reeh - Gangi
9.75km, 5h, 800m podejścia
Z Reeh wyruszamy wyraźną pasterską ścieżką. Przekraczamy most na bocznym dopływie rzeki i zaczynamy wspinać się zakosami, trawersując rozległy grzbiet. Po ok. 3h docieramy do wioski Nerlan (2600 m), a po kolejnych 2h do Gangi (2650 m) – największej wioski położonej w dolinie. Tuż za nią znajduje się kolejny Tourist Rest House (w trakcie naszego pobytu – nieczynny) z dogodnym miejscem biwakowym – pod namiot.
Dzień 3 Gangi - Kharsoli
12km, 6h, 1000m podejścia
Z Gangi wyruszamy łagodnym trawersem, stopniowo schodząc do samego dna doliny. Po ok. 1h 15min przekraczamy boczny strumień (betonowy mostek) i dochodzimy do głównej rzeki Bhilan Ganga. Po drodze mijamy niewielką wioskę Deordi (2440 m). Za nią trawersujemy błotne osuwiska i przekraczamy kolejny boczny strumień (betonowy mostek). Następnie wspinamy się stromo pod górę i po około 1h drogi od wioski, docieramy do łąk Kalyani (2640 m). (W tym miejscu podobno odbiega szlak prowadzący do drugiej doliny, jeziora Sahashtra Tal – nam jednak nie udało się go znaleźć.) Mijamy łąki i wspinamy się dalej trawersem pod górę wyraźną, wydeptaną przez zwierzęta ścieżką. Po ok. 1h schodzimy do jednego z większych dopływów rzeki Bhilan Ganga (przeprawa może być trudna). Kontynuujemy marsz wzdłuż brzegu rzeki, obchodząc dołem, zerwane fragmenty ścieżki. Po ok. 2h docieramy do polany Kharsoli położonej na wysokości 2896 m n.p.m. (dogodne miejsce biwakowe).
Dzień 4 Kharsoli - Khatling Cave
14km, 7h, 1500m podejścia
Wyruszamy z polany Kharsoli w górę doliny i po pokonaniu ok. 1.5km, przekraczamy kolejny dopływ Bhilan Gangi (na małej polanie znajduje się mała świątynia hinduska i szałas pasterski). Następnie schodzimy do głównej rzeki i wariantujemy dalszą trasę w górę doliny– wykorzystując fragmenty starej ścieżki na zboczu oraz obchodząc osuwiska dnem doliny (tuż nad rzeką, po kamykach). Szlak zaczyna stromo piąć się w górę. Na wysokości ok. 3200 m wychodzimy z lasu, by po osuwiskach, przekroczyć kolejny dopływ głównej rzeki. Idziemy w kierunku – widocznych w oddali – łąk alpejskich, mijając po drodze pozostałości obozowisk pasterskich. Po ok 2h 30min od wyjścia z lasu docieramy do położonej za zakrętem doliny jaskini – Khatling Cave (3680 m) – zadaszone miejsce, idealne na biwak dla 1-2 namiotów. Z biwaku – patrząc na przeciwległą boczną dolinę – widać nasz dalszy szlak do jeziora Masar Tal i dalej do Kedarnath. Niecałe 5min drogi od jaskini znajduje się kolejne, dogodne lecz niezadaszone miejsce biwakowe.
Dzień 5 Khatling Cave - Chobi
11km, 8h 1300m podejścia
Z miejsca biwakowego
Khatling Cave schodzimy stromo do samego dna doliny. Dochodzimy do rozległej moreny, po czym kierujemy się zanikającą, niewyraźną ścieżką dalej w górę doliny. Po ok. 1.8km docieramy do miejsca, w którym potok wypływający z lodowca
Phatling łączy się z główną rzeką. Jest to jedno z najlepszych miejsce do przeprawy na drugą stronę
Bhilan Gangi do kolejnego miejsca biwakowego Chobi. Przez rzekę najbezpieczniej przeprawiać się rano, kiedy topniejącej z lodowca wody płynie zdecydowanie mniej niż po południu. My przeprawialiśmy się około godziny 16.00 – przez trzy spore strumienie (rano płynął zaledwie jeden!). Bez lin poręczowych (nówki sztuki, należące do niemieckiej ekspedycji) nie dalibyśmy rady pokonać rzeki. Po przekroczeniu głównej rzeki wspinamy się bez wyraźnego szlaku na widoczną morenę lodowca
Phatling do jeziora oraz miejsca biwakowego
Chobi (bądź
Chowki – 3703m).
Zamiast od razu przeprawiać się na drugą stronę, możemy też kontynuować (bez plecaków) marsz główną doliną do tzw. Zero Point (3911m w 2013 roku) – miejsca, w którym Bhilan Ganga wypływa spod lodowca Khatling. W tym celu pozostajemy na prawym orograficznie brzegu rzeki i kontynuujemy marsz bez ścieżki, po kamykach na morenie ok. 4km w górę doliny. Powrót tę samą drogą – cała wycieczka zajmuje ok. 3-4h. Gdyby wysoki stan wody uniemożliwiał przekroczenie rzeki, możemy zabiwakować, a na drugą stronę przeprawić się następnego dnia z samego rana.
Dzień 6 Chobi - Masar Tal
11km, 9h, 1600m podejścia
Z biwaku Chobi schodzimy nieznacznie w dół, do wylotu bocznej doliny (kierunek wschodni). Jezioro Masar Tal położne jest w górnej części tej doliny, po jej lewej orograficzne stronie, za widocznym dla nas z dołu, grzbietem skalnym. Możemy dotrzeć tam na dwa sposoby: wspinając się z poziomu rzeki trawersem kolejno przez pasterskie łąki lub idąc po grani, zamykającej dolinę z południowej strony. Wejście na grań jest wyczerpujące (ponad 1000 metrów stromego wspinania po trawkach i piargach bez ścieżki), jednak widoki w pełni rekompensują ten trud. My przed ostatnim fragmentem grani na wysokości około 4760 m n.p.m. -ze względu na słabą widoczność – zostaliśmy zmuszeni do zejścia na wspomniane wcześniej łąki pasterskie. (Przy dobrej widoczności prawdopodobnie da się trawersować grań aż do samego jeziora). Z górnych łąk pasterskich (ok. 4300m) kontynuowaliśmy marsz lewą orograficznie stroną dolin pod górę, by trawiasto – kamiennym zboczem, napotykając rzadko usytuowane pasterskie kopczyki, dotrzeć do jeziora Masar Tal (4680m). Nad samym brzegiem brak dogodnych miejsc biwakowych, najlepiej cofnąć się do jednej z trawiastych półek poniżej jeziora (5-10 min drogi).
Dzień 7 Masar Tal - Vasuki Tal
12km, 10h, 1500m podejścia
Z jeziora podchodzimy po piargu w kierunku wschodnim na przełęcz 4800 m, tak by przedostać się na drugą stronę do następnej bocznej doliny (kolejne jezioro). Dalej podążamy w stronę przełęczy 5100 m – widocznej na wschodzie, po drugiej stronie doliny. Najłatwiej dotrzeć tam obchodząc jezioro od strony północnej i wykorzystać zaczynającą się na jego północnym skraju morenę. Podążając nią docieramy do śnieżnego żlebu, po którym łagodnie wspinamy się na rozległe wypłaszczenie pod przełęczą na wysokości 5100 m. Z przełęczy schodzimy na wschód stromo w dół i na wysokości ok. 5000 m odbijamy w widoczną dolinę (kierunek południowy). Następnie schodzimy śnieżno-kamiennymi stokami, aż do jeziora Vasuki Tal (wyczerpujące zejście!) – dogodnego miejsca biwakowego.
Dzień 8 Vasuki Tal - Kedarnath
12km, 5h, 600m podejścia
Ze wschodniego krańca jeziora Vasuki Tal (4230 m) wspinamy się łagodnie ścieżką, aż na przełęcz 4480 m. Stąd czeka nas mozolne zejście (zakosami) aż do Kedarnath (3540 m). Po katastrofie w 2013 roku miejscowość jest ruiną, warto jednak zobaczyć świątynię – cudem ocalałą z powodzi. Podczas zejścia do wioski należy przekroczyć dwa strumienie tak, by znaleźć się po lewej orograficznie stronie doliny – skąd prowadzi nowa droga do Gaurikund (wyznakowana białymi kamieniami), wzdłuż której postawiono tymczasowe obozy dla pielgrzymów. Możemy zatrzymać się w jednym z takich obozów (bezpłatnie).
Dzień 9 Kedarnath - Sonprayag
20km, 9h, 200m podejścia
Czeka nas długi dzień. Z Keradnath schodzimy nową scieżką, mijając kolejne obozy jednostek rządowych. Na wysokości – już nie istniejącej- wioski Rambara (2750 m, ok. 8km od Keradnath,) przechodzimy na prawą orograficznie stronę doliny i kontynuujemy marsz starą ścieżką dla pielgrzymów. Po nastepnych 6km docieramy do miejscowości Gaurikund, gdzie napotkamy pierwsze niewielkie sklepiki. Ponieważ droga asfaltowa do tej miejscowości została doszczętnie zniszczona, musimy pokonać kolejne 5km do Sonprayag, skąd jeżdżą już autobusy (m. in. autobus o 6am do Rishiesh) oraz shared taxi. W wiosce jest kilka hosteli, gdzie można się zatrzymać na noc oraz miejscowych jadłodajni.
Trasa do pobrania w formacie
KML i
GPX.
Galeria
Dotarliśmy do Riszikeszu - nie ma co, trzeba iść na miasto!
Obraz 1 z 102
Dotarliśmy do Riszikeszu - nie ma co, trzeba iść na miasto!
Powiązane wpisy
Przywieźcie małego, białego kotka :)
Uważajcie na siebie, bo nieprawdą jest, że tylko białe misie jedzą białych!
Hmm, nasz niedźwiedź był białawy z taką brązową pręgą na karku… nie podeszliśmy się spytać czy będziemy mu smakować :P